Wędraś – przystanek I i II

Wędrasie to najbardziej wyczekiwane projekty biżuteryjkowe. Dlaczego właśnie one? Bo co roku zaskakują nas końcową postacią. Bo nikt, łącznie z koordynatorem i uczestnikami, nie wie, co wydarzy się za chwilę. Bo snują swoją własną opowieść.

Dziś zaczynamy wędrówkę z pewnym magicznym kamieniem i zaglądamy do pracowni dwóch pierwszych uczestniczek. Zapraszamy do niezwykłego świata metali i minerałów.

 

Przystanek I – Monika

Ale się wpakowałam :-). Rozpoczynam Wędrasia. O rety, i co teraz? Trzeba coś szybko wymyślić, bo wszyscy uczestnicy projektu czekają niecierpliwie (tak podejrzewam – bo ja to bym wydreptała głębokie kółko w podłodze w oczekiwaniu) na pierwsze kształty wędrującego naszyjnika.

…przyznam, że czasem trudno jest zacząć, zwłaszcza gdy jedynym ograniczeniem jest własna wyobraźnia. Gdzie złapać punkt zaczepienia? Bez tematu, motywu, mając do dyspozycji jedynie kamienie, które przekazała pomysłodawczyni tego projektu…

Siedzę więc nad paczką pełną minerałów i pereł, jakie powierzyła mi Bożena, i dumam… co podarować na początek naszej srebrnej opowieści?

Z pewnością ogrom serca. Ale jak ubrany? W ciepły uśmiech, nostalgię, listopad? Może w szarą wierzbę i krople rosy na rzęsach? Ach, te mgliste, jesienne poranki…

Działam ostrożnie – wybieram do oprawy jeden z otrzymanych labradorytów – iskrzący błękitnym ogniem najmocniej spośród pozostałych; czynię pierwsze, niepewne przymiarki; walcuję drut ze stopionego srebra – na solidną bazę elementu …i długo rozmyślam o tym, jak by tu oprawić wspomniany kamień, którego każda ścianka znajduje się w innej płaszczyźnie i żadna z nich nie jest równoległa do którejkolwiek. Ale w końcu po coś mam tego inżyniera przed nazwiskiem, więc wstydem byłoby polec na geometrii przestrzennej :-). Czas poświęcony na obmyślanie planu działania zrównuje się z czasem na to działanie przeznaczonym. Lutuję. Formy geometryczne wchodzą mi pod skórę i intuicyjnie nawiązuję do kształtu labradorytu.

Powstaje prosty element, który przełamuję na koniec łukiem otulonym w perłowe bazie. Jeszcze kilka miękkich linii z cienkiego druciku… i… hmm… ciekawe co będzie dalej :-). Nie mogę się doczekać :-)!

Przystanek II – Ula

Pierwsza część naszyjnika trafiła do mnie od Moniki Petrynki. Przez 3 dni kombinowałam, robiłam kolejne szkice, przykładałam kamyczki i perły. Nękałam przy tym każdego z otoczenia – „Która wersja najlepsza??”

W końcu wybrałam spore, trójkątne skrzydełko ozdobione trzema perełkami. Tak wyposażony Wędraś mógł wyruszyć w dalszą podróż.

cdn.

Share

Jeden Komentarz do Wędraś – przystanek I i II

  1. […] Ostatnio pokazaliśmy początki naszego Wędrasia, piękny labradoryt oprawiony przez Monikę oraz jego rozbudowę w pracowni Uli. […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *