Sowa w Krakowie – przystanek V i VI

Po wizytach u UliSylwii, MartyAni nasza sówka pięknie się prezentuje pośród listowia, a grzybki dodatkowo podkreślają leśny charakter całego naszyjnika. Kierunek tworzenia został już wytyczony, ale czy to ułatwi zadanie kolejnym twórcom? Zobaczmy co się stało z naszym Wędrasiem w krakowskich pracowniach 🙂 .

 

Przystanek V

Pamiętam tegoroczny, kwietniowy wieczór – coś wtedy dłubałam w pracowni… wtem usłyszałam „plumknięcie” z facebooka i jak typowy „no life” przykleiłam twarz do ekranu smartfona…

Nerwowa ekscytacja.

Czytam: Bożena poszukuje chętnych do srebrnego Wędrasia. Widzę zgłoszenia kilku „sław”, których twórczość podglądam i podziwiam od dawna …i jakiś impuls sprawia, że bez zastanowienia odpisuję „to ja też się zgłaszam”.

Zgłoszenie przyjęte. I… o rety… „Co ja narobiłam, jak ja dam radę, a co jeśli nie dam rady?”

Z uczuciem niepewności czekam na moment kiedy przyjdzie moja kolej. Mąż przez dwa miesiące powtarza mi w kółko, że mam przestać się stresować, bo ma to zły wpływ na nasze koty, które zaczynają wariować 😀 .

I ten dzień nadchodzi.

Siedzę w pracy, odbieram telefon od męża.

       – Jakaś dziwna paczka przyszła do ciebie. Zamawiałaś coś?

       – O-o...dobrze wiem co to za paczka, z wrażenia się rozłączam.

Spoglądam na zegar. Jeszcze dwie godziny. Hmm. W głowie już zaczynam układać plan działania, a szefowa (najwspanialsza na świecie), która widzi jak przebieram nogami – puszcza mnie do domu. Wskakuję na rower i wyprzedzam po drodze trzy tramwaje. Kilka sekund po przekroczeniu progu mieszkania – otwieram paczkę z najpiękniejszą sówką autorstwa Uli, otuloną ślicznymi listkami SylwiiMarty, w towarzystwie uroczych grzybków wykonanych przez Anię.

Spokój.

Nie umiem tego opisać – zupełnie jakby czas stanął w miejscu. Po prostu wzięłam ołówek do ręki, zrobiłam dość niedbały szkic, aby tylko złapać proporcje projektowanych przeze mnie elementów… i przygotowałam narzędzia do pracy.

sowka41

Nastawiłam wodę na herbatę, wyjrzałam przez okno, by nacieszyć oczy wakacyjnym niebem i zaczęłam rozmyślania, jak w pierwszej kolejności pozbyć się (niepotrzebnego już) kółeczka z „ucha” sowy – wszak nie chciałam jej uszkodzić 😉 . Trochę odwagi – hyc – i ogniwko ucięte, a nadmiar srebra spiłowany. Pierwszy krok za mną.

Wiedziałam, że po wizycie w mojej pracowni, sówkę czekają jeszcze tylko dwa lub trzy przystanki, dlatego postawiłam na sporą rozbudowę naszyjnika. Mając na uwadze to, że Wędraś trafi potem w ręce AleksandryKornelii, które specjalizują się w wire-wrappingu, chciałam stworzyć formę pośrednią, będącą łagodnym przejściem z wyrazistego i pełnego kształtu w ażurowe koronki – utkane z delikatnych drucików.

Nie próbowałam powtarzać motywu liści, tak doskonale przedstawionego przez koleżanki. Wyobraziłam sobie gałęzie starego wiązu – na tle nieba, rozświetlonego przez Księżyc stworzony przez Martę. Postanowiłam zanurzyć ich końce w bursztynowo-malachitowych chmurkach z dodatkiem chryzoprazu, które doczepiłam do listków otaczających sowę.

sowka43sowka44

Każdą gałązkę lutowałam osobno, cierpliwie i w skupieniu, aż powstały rozłożyste konary, dające schronienie naszej nocnej ptaszynie.

Ostatnie polerowanie przed dalszą wędrówką, kilka zdjęć na pożegnanie – i zapakowałam „sówkę” starannie, by mogła kontynuować swoją podróż.

sowka45m

Radość w sercu.

To był ciepły, słoneczny dzień. Jechałam do pracy wzdłuż bulwarów wiślanych, z Wędrasiem w rowerowym koszyku. Musiałam wyglądać głupkowato, ale cały czas uśmiechałam się szeroko na myśl, że będę mogła osobiście przekazać to nasze srebrne cudeńko kolejnej Biżuteryjce.

Spotkanie odbyło się w pięknych okolicznościach przyrody krakowskiego Parku Jordana 🙂 . Zdążyłam zamienić z Aleksandrą kilka słów, zorientować się, że studiowałyśmy na tej samej uczelni oraz życzyć jej powodzenia i radości podczas dalszej pracy nad tym niezwykłym dziełem.

sowka46

I tak właśnie przekułam barwne marzenia w wyjątkowe wspomnienie, które zostanie ze mną na zawsze i z przyjemnością będę do niego wracać 🙂 .

Monika Petrynka

***

I co dalej z sówką? Oddajemy głos kolejnej uczestniczce naszego projektu – Oli Rykaczewskiej, która dała w prezencie naszej sówce coś magicznego… 🙂 .

Przystanek VI

Długo myślałam jak kontynuować historię. W końcu uznałam, że nasza sóweczka jest niezwykle szczęśliwą sówką lub, jak kto woli, przynoszącą szczęście, bo znalazła w lesie świętojański kwiat paproci.

sowka47sowka48

Elementy kwiatu paproci są delikatnie, wykonane techniką wire wrapping ze srebrnych drutów oplecionych wokół zielonych oczek chryzoprazu.

sowka49m

Ola Rykaczewska

***

Pięknie się rozwija nasz naszyjnik! Ale to nie koniec jego krakowskiej przygody, o czym przekonacie się już w kolejnym wpisie. Widzimy się niedługo 🙂 .

cdn.

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *